
Moja droga z Hapkido rozpoczęła się 19 lat temu, w pierwszej klasie Społecznej Szkoły Podstawowej nr 7 w Krakowie. Trudno powiedzieć, co mną wtedy kierowało przy wyborze tej formy zajęć pozalekcyjnych — czy była to chęć bycia jak Jackie Chan, czy może jak jeden z żółwi Ninja. 🙂 Niemniej jednak na początku roku szkolnego 2004/2005 znalazłem się w około 20-osobowej grupie dla początkujących, wraz z kolegami i koleżankami ze szkoły.
Początki nie były łatwe, jak zresztą wszystko w szkole. Z powodu mojej dysleksji początkowo nie miałem najlepszych wyników, a nauka czegokolwiek wymagała ode mnie podwójnego wysiłku, determinacji i wytrwałości, aby nie odstawać od reszty. Treningi, polegające na powtarzaniu każdej techniki tysiąc razy, zwracaniu uwagi na szczegóły w wykonywaniu układów formalnych oraz osiąganiu wyznaczonych celów w postaci zdobywania kolejnych stopni (belek i pasów), naturalnie wyrabiały we mnie wymienione wcześniej cechy.
Nie pamiętam, kiedy nastąpił przełom, ale w pewnym momencie wszystkie techniki zaczęły mi wychodzić, a nauka kolejnych sprawiała mi frajdę i nie przysparzała już tylu problemów. Zdecydowanie pokazało mi to, że dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy mogę coś osiągnąć, pomimo przeciwności. Dzisiaj, patrząc wstecz, jestem przekonany, że Hapkido było jednym z istotnych czynników, które pomogły mi osiągnąć wiele celów, które początkowo wydawały się nieosiągalne, np. studiowanie na jednym z najlepszych uniwersytetów w Polsce (ALK) i na świecie (UCL). Dodatkowo, dzięki dyscyplinie i wytrwałości, które rozwijałem na treningach, łatwiej jest mi teraz pokonywać codzienne wyzwania w pracy i osiągać w niej satysfakcjonujące wyniki.
Sztuk walki nie da się trenować samemu, dlatego, korzystając z okazji, chciałbym szczególnie podziękować:
Panu Rafałowi Przybycieniowi, który od początku, najpierw jako mój nauczyciel wf-u, a później jako trener, prowadził mnie przez tę drogę. Jego wskazówki: „ustąp, a zwyciężysz” oraz „prawdziwą walkę najpierw odbywa się w głowie” znajdują zastosowanie nie tylko w samoobronie i na długo pozostaną w mojej pamięci.
Pani dr. hab. Katarzynie Sterkowicz-Przybycień za wsparcie w doskonaleniu technik i układów formalnych podczas treningów i letnich obozów.
Śp. Prof. Stanisławowi Sterkowiczowi za sprowadzenie 33 lata temu Hapkido do Polski oraz ustalenie fundamentalnych wartości, które zgromadziły wokół sekcji wyjątkowych ludzi.
Sensei Adrianowi Piórko za wiele cennych wskazówek dotyczących techniki podczas wykonywania form i sparingów.
Jackowi Kuligowi, z którym przez większość tego czasu wspólnie trenowałem na sali, na obozach i w ogrodzie moich rodziców 🙂
Nie sposób wymienić wszystkich osób, od których miałem okazję się uczyć i z którymi wspólnie trenowałem, ale chciałbym szczególnie podziękować: Wiesławowi Delekcie, Pawłowi Bronickiemu, Dawidowi Suszczykowi, Szymonowi Delekcie, Łukaszowi Delekcie, Michałowi Śniadowskiemu, Olkowi Lubińskiemu, Tomkowi Łopatce, Krzyśkowi Figlowi, Maćkowi Dudzie i Bartkowi Sroczyńskiemu.
Na koniec chciałbym podziękować moim rodzicom, którzy przez większość tych 19 lat wozili mnie 17 km w jedną stronę (i z powrotem) dwa razy w tygodniu do szkoły nr 155, gdzie kontynuowałem swoje treningi. Później zainwestowali w wykupienie mi kursu na prawo jazdy 🙂